Powoli otwierałam oczy ze zdziwieniem. To nie był sen. Nade mną stało pięciu chłopaków których uwielbiam. To było najprzyjemniejsze uczucie w życiu. - Nic Ci nie jest ? - Powiedział chyba Niall. - .. Raczej nie. Ale .. Co ja tutaj robie ? - Próbowałam wstać ale zatrzymał mnie straszny ból głowy. To oczywiście znany mi już kac. - Musiałem im powiedzieć. - Rzekł Harry. - .. Co powiedzieć. - Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Wgl mało pamiętałam sprzed kilku może kilkunastu godzin. - Nie pamiętasz ? - - Noo .. Yyy .. nie za bardzo. Jeśli powiedziałam Ci ze Cie kocham to sory.- Harry zaśmiał się i rzekł - Nie. To nie o to chodzi. - Kamień spadł mi z serca. Gdybym tak powiedziała pewnie wziąłby mnie za jakąś pijaną histeryczke. - No to .. o czym mówiłeś ? - - O Tobie. O Twoim byłym i Twoim poprzednim życiu. - Gdy powiedział te słowa myślałam że znowu zemdleje. Nawet Go nie znam .. To znaczy znam.. Przynajmniej tak można powiedzieć.. Nigdy nie mówiłam o swoim życiu każdej napotkanej osobie. Prawie wszystko wiedzieli o mnie tylko Tony i Lilly, a teraz ? Teraz moją przeszłość znają osoby których nawet nigdy nie widziałam na oczy. - Przepraszam... - Odparł smutny Harry. - Nie no, ok. Nie musisz przepraszać. Ale .. Jak to możliwe że przede mną są chłopaki z One Direction ?! - Powiedziałam strasznie podjarana. Już chciałam piszczeć, ale wiedziałam że oni tego nie lubią. - Haha. Mmm .. Pomyślmy. Upiłaś sie a los chciał że akurat w tym samym miejscu i o tej samej godzinie przejeżdżał bardzo pomocny i wszystkim nam znany Harry Styles. - Powiedział Louis. - O matko. Wgl nie moge w to uwierzyć ! - Dalej cieszyłam się jak głupia. - No dobra. Przyniose Ci jakieś proszki. - Rzucił Liam i chyba pognał do kuchni. Po chwili wszyscy poszli za nim. Nie wiedziałam o co chodzi, ale jak zobaczyłam chłopaków z czapeczkami urodzinowymi na głowie i z wielkim tortem myślałam ze oszaleje. Tego nie da się opisać. Chyba w końcu znalazłam kogoś komu moge zaufać. - Happy Birthday to You, Happy Birthday to You, Happy Birthday dear Inn .. g .. a, Happy Birthday to Youuu. - Śpiewała cała piatka. - Co ?! To dla mnie ? - - Nie. Dla niej. - Powiedział Lou i pokazał palcem na okno, a ja głupia się odwróciłam. - Ale .. Przecież.. Nie musieliście. - Czułam że łzy spływają mi po policzkach. - Musieliśmy. W końcu to Twoje urodziny. - - Dziękuje. Strasznie dziękuje. To mój najlepszy dzień jaki kiedykolwiek miałam. Na pewno nigdy go nie zapomnę. - Wtedy rozryczałam się na maksa. - Ej. Nie płacz. - Powiedział Zayn i przytulił mnie. - To łzy szczęścia. Nigdy nie myślałam że coś takiego może się wydarzyć. Nie wiem jak się wam odwdzięczyć. A tak wgl too .. która godzina ? - - Nie musisz. Yyy .. 3 PM. - Powiedział Zayn. - Co ? Już 3 ? O matko. Musze iśc do .. - I wtedy kompletnie nie wiedziałam jak to dokończyć. Przecież nie mogłam już wrócić do domu.. Już go nie miałam. - Zostaniesz u nas. Juz wszystko jest przygotowane. Będziesz spać u Harry'ego. Ok ? - Rzucił Liam. - Ale .. nie musicie. Moge pójśc do .. jakiegoś schroniska albo coś. Na pewno się coś znajdzie. Nie będę wam się narzucać. - O nie, nie, nie. Nigdzie nie idziesz. - Powiedział Louis idąc do głównych drzwi. Zamknął je na klucz i schował do spodni. - Ale .. - - NIE ! Nie ma żadnego ale. Zostajesz z nami. - Zaprzeczył stanowczo Lou. - No dobrze. Aa .. mogłabym się czegoś napić ? - Zapytałam niechętnie. - Jasne. Nawet się nie pytaj tylko bierz. To co nasze, to Twoje.. To znaczy .. wiesz o co mi chodzi, nie ? - - Pewnie. - Zaśmiałam się. - To ja Ci przyniose wode. - Powiedział Liam - Nie. Zostań. I tak wystarczająco dużo dla mnie zrobiliście. - - Mhmm .. No dobra. Jak chcesz. Kuchnia jest tam. - Liam pokazał palcem na bok. - Ok. - Wstałam i ruszyłam w stronę pomieszczenia. Oczywiście jak cały dom było nieziemska. Wzięłam szklankę i nalałam do niej wody. Usiadłam na krześle i zaczęłam myśleć. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Gdyby ktoś wcześniej powiedziałby mi że miałabym mieszkać z One Direction to powiedziałabym mu że jest na prawde chory psychicznie. Moje rozmyślanie przerwał wchodzący do pomieszczenia Harry. - Co tak długo ? - - Eee .. Nie. Nic. Już ide. - Odłożyłam szklanke na blat. - Nie. Jak chcesz to siedź. Tylko wiesz co .. Jeżeli Ci się chce to pojechałabyś z Danielle, Eleanor i Liam'em po jakieś ciuchy dla Ciebie. - - Ale.. Ja nie mam żadnych pieniędzy. - - Kupisz za nasze. - Powiedział uśmiechnięty Harry. - Nie moge. Wystarczająco dużo dla mnie zrobiliście. - -Hmm .. A jak sobie to wyobrażasz. Będziesz codziennie chodzić w tych samych ciuchach ? Hmm ? - Tym mnie zagiął. Czy on zawsze musi to robić ? Po chwili zastanowienia rzuciłam - No dobra. Tylko musiałabym wziąć prysznic. - - A. No tak. Idziesz cały czas prosto i yy .. 5 drzwi po lewo. - - Aha. Chyba się nie zgubie. - Harry zaśmiał się, wyszedł z kuchni a po chwili ja zrobiłam to samo. Nagle usłyszałam czyjś krzyk. - Na wieszaku masz ubrania. Nie są damskie ale może nikt nie zauważy. - Po głosie poznałam że to Louis. Szłam wyznaczoną mi drogą przez Harry'ego. W końcu znalazłam łazienke. Była na prawde śliczna. Wzięłam szybki prysznic, włożyłam na siebie ubrania chłopaków i jakoś uczesałam swoje włosy. Gdy doszłam do głównego korytarza zauważyłam rozmawiające Danielle i Eleanor. - O hej. To Ty jesteś Inga ? - Powiedziała Danielle i strasznie mnie zdziwiła bo wypowiedziała moje imie bez żadnych problemów. - Tak. - Podeszłam do nich i podałam im ręce. - Strasznie miło mi was poznać. - - Nam Ciebie też. - Odparła Eleanor. Przerwał nam schodzący po schodach Liam. - To co, idziemy ? - - Yhym. - Chrząknęłam. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy wielkim, terenowym autem. Przez całą drogę gadałam najwięcej. Jak zwykle. Nic nowego. Ale chyba dziewczynom i Liam'owi to nie przeszkadzało bo nic na to nie wskazywało. Gdy dotarliśmy już na miejsce otoczyły nas kilkadziesiąt fanek. Gdy wyszłam z samochodu wszystkie laski zwrócił wzrok na mnie jakby chciały mnie zamordować. To było okropne. Myślałam że uciekne stamtąd w krzykiem. Na szczęście jakoś przeszliśmy pomiędzy rozwścieczałym tłumem dziewczyn. - No to Liam, Ty idź sobie poszukaj rzeczy dla siebie a My pomożemy Indze. - Powiedziała radosna Danielle. - No dobra. To gdzie się spotkamy ? - - Ymm .. Zadzwonie do Ciebie. - - Ok. - Skończyli krótką rozmowe i na pożegnanie dali sobie buziaka. Na prawde słodko razem wyglądali. - To co. Idziemy tam, dobra ? - Rzuciała Eleanor. - Jasne. Miałam szczęście że poznałam tak niesamowite osoby jak chłopaki, Dan. i Elean.. To najwspanialsze osoby jakie mogłabym sobie wyobrazić. Może nareszcie los się do mnie uśmiechnął i będę miała normalne i spokojne życie. Mam nadzieje. Chodząc po wszystkich sklepach cały czas El i Dan mówiły - Może to ? Alboo .. to ? Niee. To jest świetne. - Ciągle nie mogłam opanować się od śmiechu. To wyglądało komicznie jak sprzeczały się którą rzecz mam wziąć albo przymierzyć. Po zakupach wszystkie zgłodniałyśmy więc poszłyśmy do jakiejś kawiarenki. Wszystkie usiadłyśmy a Eleanor zamówiła dla nas po kawie i ciastku. Jak przychodze do jakiegoś sklepu, baru albo czegoś podobnego patrze się na wszystkich ludzi. Teraz było tak samo. Zaczęłam ogladać każdego po kolei. Wtedy kompletnie mnie zamurowało .. Zobaczyłam coś czego na pewno nie chciałabym oglądać. Myślałam że to już będzie do końca przyjemny i miły dzień. W końcu to moje urodziny. No ale .. Widocznie urodziłam się z pechem..
__________________________
tamten rozdział był na prawde totalnie do dupy.. Ten pewnie też. Nie moge wejść na twittera ! ; < faken dupen .. Kolejny rozdział jtr.
z góry, przepraszam za błędy. ;p
Świetny blog i super opowiadanie.,
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. ;)
Myślę, ze będę stalą czytelniczką. ;D